- No już, poczekaj... - chciałam się zatrzymać, ale on szybko przerzucił mnie sobie przez ramię i przyśpieszył. Zaśmiałam się.
- Od jutra razem biegamy. - oświadczył nawet się nie zatrzymując. Co? Nigdy! Nie chcę!
- O nie, nie, nie. Ja nie będę z tobą biegała.
- Oj, będziesz. Musimy poprawić ci kondycję. - zaśmiał się ukazując przy tym swoje śnieżnobiałe zęby, przez to i na moje usta wkroczył mały uśmiech.
- Nie! I nawet do mnie nie przyłaź! - próbowałam być stanowcza, ale ten idiota cały czas się śmiał. Nie mogłam wytrzymać i również wybuchnęłam śmiechem. - Nienawidzę cię!
- A to niby czemu? Przyniosłem cię do szkoły, to coś złego? - odstawił mnie na ziemię, a ja dopiero teraz zauważyłam, że już dotarliśmy do fioletowego budynku. Dałam mu małego kuksańca w ramię i ruszyłam do środka.
Nie zwracając uwagi na chłopaka pośpiesznie udałam się w stronę mojej klasy.
~❤~
Kiedy skończyłam ostatnią lekcję, postanowiłam pójść do mojej ulubionej kawiarni i tam, przy dobrej kawie, odrobić zadania domowe. Kochałam tam przychodzić. Mają najlepsze gorące napoje w całym Buenos Aires.
Jednak przy wychodzeniu ze szkoły, poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu w talii i przytula do siebie. Uśmiechnęłam się.
- Co Mój Kwiatek robi dzisiaj po szkole?
- Wybierał się do kawiarni. Jak chcesz, to możesz iść ze mną. Pozwalam ci. - zaśmiali się. Jego ręce zjechały odrobinę niżej.
- A co sądzisz o tym, byśmy poszli do mnie i razem posiedzieli przy dobrym filmie? - uśmiechnął się słodko. Dała mu kuksańca w bok. - Za co to?
- Przez ciebie się opuszczę w szkole! - za dramatyzowała. Chwycił ją za biodra i przyciągnął do siebie złączając ich usta w pocałunku. Poczuła alkohol, więc szybko go od siebie odepchnęła.
- Coś się stało? - zapytał zdziwiony zachowaniem dziewczyny.
- Piłeś. Znowu. Dobrze wiesz, jak to się ostatnio skończyło. Obiecałeś nie tknąć tego świństwa! - przewrócił oczami.
- Tylko jedną puszkę z chłopakami.
- Dyrektor powiedział, że jak cię spotka pod wpływem alkoholu, to wylatujesz ze szkoły! Czego ty nie rozumiesz?! A ja głupia myślałam, że tym razem mówisz szczerze... - ruszyła w stronę swojego domu, odrzucając wcześniejsze plany na popołudnie.
- Gdzie ty idziesz? No weź, Vilu, nie bądź zła... Przepraszam, ej no, Violetta... - przyśpieszył jej kroku. - Nie będziesz się do mnie teraz odzywać?
- Nie mam zamiaru. - warknęła. Chwycił ją za dłonie odwracając w swoją stronę.
- Słuchaj. Wiem, obiecałem już tego nie tknąć. Ale to było tylko jedno piwo. Kłócimy się o błahostkę. - to, co powiedział, jeszcze bardziej ją rozwścieczyło.
- Czyli to dla ciebie błahostka?! Złożyłeś mi obietnicę! Już nawet nie chodzi mi o to, że piłeś. Złamałeś dane mi słowo. I ja mam ci ufać? Na jakiej podstawie? Jak tak dalej ma być, to jaki sens ma nasz związek? Przepraszam, ale muszę wracać do domu. - powiedziała czując, jak łzy napływają jej do oczu. Milczał, więc przyśpieszyła nie oczekując już żadnej odpowiedzi.