środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział II

   Dziewczyna wylegiwała się na kanapie przed telewizorem z buzią wypełnioną różnokolorowymi żelkami. Aż ktoś jej przerwał wciskając denerwujący dzwonek do drzwi. Zła rzuciła opakowanie po słodyczach na stół i podeszła do źródła dźwięku.
   - Hej piękna, to co, idziemy? - wszedł od razu do środka.
   - Hej głupku, gdzie ty chcesz iść? - usiedli na kanapie w salonie. Roześmiał się.
   - Mówiłem, że będziemy biegać. - jęknęła, co tylko nasiliło śmiech bruneta. - Dalej, przebieraj się.
   - Spadaj, ja nie biegam. Też ci to mówiłam. - położył swoje dłonie na jej biodrach.
   - Ależ kochanie. Mam dość spóźniania się na lekcje tylko dlatego, że ty nie możesz nadążyć. Więc idziesz do pokoju, przebierasz się i schodzisz do mnie. - uśmiechnął się. Odwzajemniła to.
   - Słuchaj "kochanie". Nie zmusisz mnie do biegania. Rozumiesz? Nie możemy zamiast tego posiedzieć i pooglądać kablówkę albo jakiś film? Proszę...
   - To ja Cię proszę. Ten jeden raz. Chodź. - spojrzała na niego niechętnie.
   - Dobra. Niech ci będzie. - udała się do swojego pokoju.


   - Leon... Proszę... Wracajmy... - dukała łapiąc powietrze.
   - No weź, dopiero minęło 15 minut. Pobiegajmy jeszcze. - zatrzymali się.
   - Nie chcę. Noga mnie boli. - zaśmiał się. - I z czego rżysz? Wiesz co? Z tobą czy sama, i tak wracam do domu. Na razie. - ruszyła, ale ręka przyjaciela jej przeszkodziła.
   - No kochanie. Obrazisz się teraz na mnie? - ponownie się zaśmiał. - Jak już tak marudzisz to pójdźmy do domu, ale wpadniemy po drodze na tor, dobrze?
   - W zamian za koniec biegania? Oczywiście. - uśmiechnęła się.
   - Dobra, chodź już.
   Kiedy doszli na tor, chłopak od razu skierował się do swojego mechanika. Violetta została przy wejściu.
   - A co robi taka ślicznotka w takim miejscu? - usłyszała głos za swoimi plecami. Przewróciła oczami i się odwróciła.
   - A co cię to obchodzi? - uśmiechnęła się, czekając aż sobie pójdzie.
   - Nie bądź taka wredna, no powiedz. - westchnęła.
   - Czekam, aż mój przyjaciel załatwi swoje sprawy i będziemy mogli razem wrócić do domu. Tyle. A teraz możesz już sobie pójść. - przysunął się bliżej.
   - A nie dasz się namówić na przejażdżkę? Tylko jeden raz. - uśmiechnął się.
   - Nie, nie dam. Idź sobie. - wysyczała. Przybliżył się do niej jeszcze bliżej. Chciał coś powiedzieć, ale wyprzedziła go wściekła blondynka. - Odwal się ode mnie, rozumiesz? - odepchnęła go i szybkim krokiem ruszyła do swojego przyjaciela, który stał przy motorze i rozmawiał z mechanikiem.
   Stanęła obok nich i wpatrywała się w tor, gdzie kilka osób jeździło na maszynach.
   - Wszystko w porządku? - poczuła dotyk jego dłoni na swoim ramieniu.
   - Tak, wszystko gra. I jak? Możemy wracać? - wysiliła się na uśmiech.
   - Coś się stało. Opowiesz wszystko po kolei, tylko muszę na chwilę jeszcze pójść do chłopaków, zapytać o coś. Daj mi jeszcze 5 minut.
   - Nie... - zatrzymała go. Chwyciła jego dłoń. - Pójdę z tobą.
   - Okej, no to chodźmy.


   - No i ten przydupas w końcu dał spokój. Najwidoczniej wystarczyło od niego odejść. - zaśmiali się.
   - Ktoś tu ma branie. Jak wyglądał? Może go znam. - wzruszyła ramionami.
   - Krótkie blond włosy, grzywka. Miał ciemne oczy i strój taki jak ty nosisz do jazdy, tylko zielony.
   - Hmm... Pewnie to Gabe.. Ale nie wiedziałem, że z niego taki podrywacz. - zaśmiał się.
   - Najwidoczniej. Wpadniesz do mnie? Mam te krakersy co lubisz. - uśmiechnęła się.
   - Wiesz jak mnie przekonać. - ponownie się zaśmiał i szli dalej do domu Castillo.
   Przyjaciele leżeli na łóżku dziewczyny i rozmawiali, przy włączonym kanale muzycznym w telewizorze.
   - Dlaczego ona musi chodzić ze mną na fizykę? Nienawidzę jej... Ostatnio jak robiliśmy zadania, to oczywiście ona musiała się podlizać Findersonowi i obliczyła wszystkie na tablicy. Już lepiej by było, jakby wpadła pod samochód. Ugh... - narzekała. Chłopak jak zwykle zaśmiał się i poklepał ją po plecach.
   - Dlaczego w sumie jej nie lubisz? Zrobiła ci coś? A no tak... Vilu jest zazdrosna, bo Amber podrywa jej najlepszego, najprzystojniejszego, najukochańszego... - przerwała mu z uśmiechem, kładąc palec na jego ustach.
   - I najskromniejszego. Poza tym, nie o to chodzi. Możesz chodzić z kim chcesz.
   - Ale nie z nią. Prawda? - uniósł brwi do góry patrząc się na nią podejrzliwie.
   - Chcesz, to bądź. Ale będziesz z największym paszczurem na ziemi. - wstała z łóżka.
   - Oj tam, nie jest taka zła. No i dobra z niej dupa. - zaśmiał się. Uderzyła go poduszką.
   Usłyszeli ciszę dobiegającą z telewizora, a następnie odgłosy reklam. Chwyciła do ręki pilota i gdy miała przełączyć, wyświetliła się reklama nowego filmu, romansu. Przez chwilę przyglądała się, ale potem szybko przełączyła na inny kanał muzyczny.
   - Pójdziesz na premiere z Crisem? - zapytał. Wiedziała, że chodzi mu o film, który przed chwilą widniał na ekranie.
   - Nie mam zamiaru. - usiadła z powrotem na łóżku obok bruneta.
   - Czemu? Znowu się pokłóciliście? O co tym razem poszło? - podniósł się na prawej ręce, by spojrzeć jej w twarz.
   - Przyszedł po mnie pod szkołę napity i pytał się, czy pójdziemy do niego.
   - Miał nie pić.
   - Wiem. Ale najwyraźniej on ma to w dupie. Zresztą, jak zawsze. Ale nie gadajmy już o tym. Wiedziałam, że prędzej czy później znowu tak zrobi. Ale miałam nadzieję, że tym razem był szczery i zrozumiał. W końcu to mój chłopak... chociaż... Dobra, nie ważne... Jesteś głodny? - spróbowała zmienić temat, ale rozmawiała ze swoim najlepszym przyjacielem. A on zawsze wiedział, kiedy chce się wygadać.
   - "Chociaż"?... "Chociaż" co? - przytulił ją. - Czy Cris... czy ty... ? - nie umiał dobrać słów.
   - Nie wiem... Niby go kocham, on mnie też, ale nawet się nie stara... Ma w dupie to, że obiecał mi nie pić.. W ogóle, teraz wolałabym siedzieć sama niż z nim, a kiedyś, to bym mogła spędzać z nim czas 24 godziny na dobę.. Nie wiem, czy dalej będziemy parą..
   - Zrób tak, żebyś była szczęśliwa... Jeśli czujesz się źle z nim, to może na prawdę zastanów się, czy nie lepiej tego zakończyć... A jak jeszcze raz nawali, to go zleje i tyle. - zaśmiali się.
   - Dzięki, kochany jesteś. - ponownie się zaśmiali.
   - Taka moja rola. - "pomiział" ją po buzi dla żartu i połaskotał.
   - Nawet nie zaczynaj. Przestań. - rechotała.

~<>~

Hmmm.... nawet nie wiem co napisać... Zawiesiłam blogi... 
Ale ten rozdział krótko zaczęłam, i przy wolnej chwili dopisywałam po kawałku... Stwierdzam, że długość jest dobra... 
Więc widząc ten post, domyślacie się, że postanowiłam coś dodać. Nie było mnie ok 3 miesiące. I wiecie co? Nawet jeśli bym dalej pisała, to bym tego rozdziału nie dodała.
A jednak. 
Pochłonęła mną książka "Hopeless" i "Losing Hope" autorki Colleen Hoover.
I dam sobie rękę uciąć pisząc, że one są niesamowite. Genialne. Piękne. 
Zakochałam się w tej serii i zupełnie inaczej podeszłam do spraw z bloggerem.
Po słowach autorki, mówiących, że jej marzenie z dzieciństwa się spełniło, wracając do niego po latach, pomyślałabym, że dlaczego nagle miałabym ja stracić tę szansę?
Notka się przedłużyła. Trudno xd.
Nie chcę stracić tej szansy.
Nie wiem jak na razie, czy chcę wrócić do bloga "Życie Martiny", albo "Nienawiść jest siłą przyciągającą tak, jak miłość".y
Witam ponownie ;)
I życzę miłych tygodni relaksu od szkoły ;*
  

Obserwatorzy