Violetta szła do szkoły wolnym krokiem. Myślała o wczorajszym dniu spędzonym z Leonem. Jak zwykle brunet poprawił jej humor. Ale ta całą sprawa z Crisem... Dzisiaj z nim zerwie. Zakończy ten związek. I tak nie miałby przyszłości.
- Vilu! - odwróciła się gwałtownie, przez co uderzyła jakąś dziewczynę.
- O matko! Strasznie cię przepraszam! Wszystko okej? - podszedł do nich Leon.
- Tak, tak. Wszystko dobrze. Tylko nos mnie boli. - złapała się za to miejsce.
- Może zaprowadzę ją do higienistki? - zaproponował.
- Nie, nie, aż tak mnie nie boli, bez przesady. - zaśmiała się, co jej towarzysze odwzajemnili.
- Jak masz na imię? - spytał Leon. Blondynka podniosła na niego wzrok i zauważyła, że się jemu spodobała. Była bardzo ładna, to trzeba przyznać. Ale poczuła się, jakby nagle zmieniła się w jej wroga.
- Samantha. Ale proszę, mówię mi Sam, po prostu. A wy, jak się nazywacie? - zanim otworzyła buzie, on już zaczął odpowiadać.
- Ja to Leon, a ona to Violetta. Jesteś tutaj nowa, prawda?
- Tak, to mój trzeci dzień.
- Jak chcesz, to mogę cię oprowadzić po szkole. - och, zamknij się Verdas.
- Pewnie. Teraz? - uśmiechnęła się do niego.
- Okej. Vilu zobaczymy się po szkole. - i odszedł z tą brązowowłosą pięknością, nawet nie dając jej przelotnego całusa w polik, tak, jak zawsze to robił rano.
Założyła ręce na piersi i patrzyła się w ich stronę. Nie mogła uwierzyć, że przez spotkaną przez przypadek dziewczynę, jej przyjaciel nagle ją olał.
- Idiota.. - burknęła pod nosem.
- Au... Czym sobie zasłużyłem na takie miano? - spytał żartobliwie Diego.
- Och, Diego, to nie ty jesteś dzisiaj idiotą.
- Dzisiaj? A w pozostałe dni jestem? - zaśmiali się.
- Co masz pierwsze?
- Zajęcia z tańca. Potem mam biologię, matmę, hiszpański i chemię.
- Zajęcia mamy całą grupą? - skinął głową. - Diego... Będziesz ze mną w parze?
- Jasne. Coś się stało z Leonem? - zaniepokoił się. Odkręcił butelkę i wziął łyka z pomarańczową cieczą.
- Można tak powiedzieć. Raczej nie będzie sobie zawracał głowę by ze mną tańczyć.
- Co zrobił? - zaśmiał się widząc jej minę.
- Ugh, poleciał za jakąś laską. - westchnął.
- Ładna chociaż? - dostał kuksańca w żebra.
- Przestań. Nawet się ze mną nie przywitał. - usłyszeli dzwonek świadczący o rozpoczęciu zajęć. Razem udali się w stronę szatni.
- Czy wy się możecie skupić?! Cały czas mylicie kroki, a za dwa tygodnie jest Akademia! A nie wiem czy pamiętacie, ale na Akademii wasza grupa tańczy! - uczniowie westchnęli. Nauczyciel powtarzał im to odkąd dowiedział się, że w tym roku przedstawienie na Akademii wykonuje owa klasa. Dawali radę, ale dla profesora to za mało.
- Musicie dać z siebie wszystko, a nie!
- My to wiemy proszę pana. Ale to pan się ciągle na nas wydziera. - powiedział chłopak.
- Słuchaj smarkaczu. To ja jestem odpowiedzialny za to, co pokażecie na scenie. Więc macie się wziąć do roboty! - nagle do środka wbiegł pan od matematyki.
- Juan, mogę Cię prosić? 5 minut. - parsknął.
- Ćwiczycie układ, zrozumiano? - i wyszedł.
Oczywiście wszyscy ze sobą zaczęli rozmawiać.
- Vilu! - odwróciła się gwałtownie, przez co uderzyła jakąś dziewczynę.
- O matko! Strasznie cię przepraszam! Wszystko okej? - podszedł do nich Leon.
- Tak, tak. Wszystko dobrze. Tylko nos mnie boli. - złapała się za to miejsce.
- Może zaprowadzę ją do higienistki? - zaproponował.
- Nie, nie, aż tak mnie nie boli, bez przesady. - zaśmiała się, co jej towarzysze odwzajemnili.
- Jak masz na imię? - spytał Leon. Blondynka podniosła na niego wzrok i zauważyła, że się jemu spodobała. Była bardzo ładna, to trzeba przyznać. Ale poczuła się, jakby nagle zmieniła się w jej wroga.
- Samantha. Ale proszę, mówię mi Sam, po prostu. A wy, jak się nazywacie? - zanim otworzyła buzie, on już zaczął odpowiadać.
- Ja to Leon, a ona to Violetta. Jesteś tutaj nowa, prawda?
- Tak, to mój trzeci dzień.
- Jak chcesz, to mogę cię oprowadzić po szkole. - och, zamknij się Verdas.
- Pewnie. Teraz? - uśmiechnęła się do niego.
- Okej. Vilu zobaczymy się po szkole. - i odszedł z tą brązowowłosą pięknością, nawet nie dając jej przelotnego całusa w polik, tak, jak zawsze to robił rano.
Założyła ręce na piersi i patrzyła się w ich stronę. Nie mogła uwierzyć, że przez spotkaną przez przypadek dziewczynę, jej przyjaciel nagle ją olał.
- Idiota.. - burknęła pod nosem.
- Au... Czym sobie zasłużyłem na takie miano? - spytał żartobliwie Diego.
- Och, Diego, to nie ty jesteś dzisiaj idiotą.
- Dzisiaj? A w pozostałe dni jestem? - zaśmiali się.
- Co masz pierwsze?
- Zajęcia z tańca. Potem mam biologię, matmę, hiszpański i chemię.
- Zajęcia mamy całą grupą? - skinął głową. - Diego... Będziesz ze mną w parze?
- Jasne. Coś się stało z Leonem? - zaniepokoił się. Odkręcił butelkę i wziął łyka z pomarańczową cieczą.
- Można tak powiedzieć. Raczej nie będzie sobie zawracał głowę by ze mną tańczyć.
- Co zrobił? - zaśmiał się widząc jej minę.
- Ugh, poleciał za jakąś laską. - westchnął.
- Ładna chociaż? - dostał kuksańca w żebra.
- Przestań. Nawet się ze mną nie przywitał. - usłyszeli dzwonek świadczący o rozpoczęciu zajęć. Razem udali się w stronę szatni.
- Czy wy się możecie skupić?! Cały czas mylicie kroki, a za dwa tygodnie jest Akademia! A nie wiem czy pamiętacie, ale na Akademii wasza grupa tańczy! - uczniowie westchnęli. Nauczyciel powtarzał im to odkąd dowiedział się, że w tym roku przedstawienie na Akademii wykonuje owa klasa. Dawali radę, ale dla profesora to za mało.
- Musicie dać z siebie wszystko, a nie!
- My to wiemy proszę pana. Ale to pan się ciągle na nas wydziera. - powiedział chłopak.
- Słuchaj smarkaczu. To ja jestem odpowiedzialny za to, co pokażecie na scenie. Więc macie się wziąć do roboty! - nagle do środka wbiegł pan od matematyki.
- Juan, mogę Cię prosić? 5 minut. - parsknął.
- Ćwiczycie układ, zrozumiano? - i wyszedł.
Oczywiście wszyscy ze sobą zaczęli rozmawiać.